![]() Olłejz ander konstrukszyn © Three Infinite Pointz Ostatnia aktualizacja: 2016-04-24 |
![]() Wydawnictwoby Crazy Yogurt
- Dzień dobry.- Skocz do Obry. - Słucham? - A skąd ja mam wiedzieć, czy pan słucha, czy nie? - Nie, nie, chodzi mi o to, żeby pan powtórzył. - Co mam powtórzyć? - To, co pan wcześniej powiedział. - To, co pan wcześniej powiedział. - Dlaczego pan przedrzeźnia? - A... Bo w takim głupim punkcie wynajęliśmy ten lokal. Ale do tej pory nikt nie narzekał na bliskość rzeźni. - No i znowu pan nie rozumie. - Czego ja nie rozumiem? - Tego, o co mi chodzi. - Co panu chodzi? - Mnie tam nic nie chodzi. - A zegarek? - No... Chodzi. - A widzi pan? Już pan coś kręci. - Muszę, bo zegarek jest mechaniczny i jak nie nakręcę, to... - Teraz to ja nic nie rozumiem. - Tu nie ma nic do rozumienia. Jest szef? - Tu jest wydawnictwo, a nie pasmanteria. - Nie, ja nie chcę kupić szwu, tylko się zobaczyć z szefem. - Aha. Ale to musi się pan zobaczyć z szefem. - Właśnie. Nie wie pan, gdzie go mogę spotkać? - Wiem. - ??? Więc? - Zdania nie zaczyna się od "więc". - A od czego, według pana? - Od dużej litery. - No dobrze, to co z tym szefem? - A co ma być? - Panie, ja nie wiem, co MA być, ale muszę się zobaczyć z pana szefem!!! - A kto to? - Panie, pracuje pan tu i nie wie pan, kto jest szefem tego zakładu? - Nie wiem. - Ale mówił pan, że wie, gdzie go można spotkać! - Bo wiem. Można go spotkać gdziekolwiek, o ile on tam właśnie jest. - Do cholery, ale mi pan pomógł! Daj pan książkę zażaleń! - Proszę bardzo. - No i gdzie pan lezie z tą książką? - Za żaleń, tak jak pan chciał. - Mnie pan ją daj! I co to w ogóle jest "żaleń"?! - Takie duże na zapieczu. - Chyba na zapleczu? - Tam jest piekarnia, w niej się piecze, więc za nią jest zapiecze i tam też jest żaleń. Chciał pan książkę. - Dawaj pan. Panie, co to jest?! - Książka. - Jak książka?! - "Zarys tradycji kanibalistycznych wśród Tatarów z dorzecza Nilu środkowego", autor: baron Paszoł von Pętaq. Wydanie pierwsze poprawione. - Panie, ja chciałem książkę skarg i wniosków, a nie jakieś bzdety! - No, to dlaczego pan od razu nie powiedział! Proszę bardzo, oto "Wielka Księga Skarg i Wniosków", autor: hrabia Hieronim de Skarga - Wniosek. Trzysta stron na papierze toaletowym plus składana mapka i portret autora. - Dobra, z tym nigdzie nie zajdziemy. Szukam wydawnictwa. - A, to dobrze pan trafił. Wydawnictwo "Judasz" spółka z ZOO. Wydamy wszystko za trzydzieści srebrników. - O, to świetnie, bo ja właśnie napisałem książkę... - Niech pan pokaże. No, ładnie, całkiem ładnie. K-S-I-Ą-Ż-K-Ę. To drugie "K" trochę nierówno panu wyszło. - No cóż, tego dnia akurat opuścił mnie Muzzy. - Rozumiem. To "Ą" jest troche nieostre... - Ruszało się, kiedy je malowałem no i wyszło zamazane. Ale niech pan zwróci uwagę na "Ż"! Co za styl! Co za klasa! - Styl klasyczny, klasa stylistyczna. W sumie: całkiem nieźle. Czy pan jest debiutantem? - A wie pan, że nie wiem? Niektórzy mówią na mnie "debil", ale to chyba nie to samo... - Chyba nie. Dobrze, możemy wydać. Proszę o trzydzieści srebrników. - Z uwagi na brak takowych na rynku a nawet w sklepach, proponuję panu trzydziestu złotników. - To więcej, niż żądamy, a mimo, że wydajemy wszystko, nie mogę wydać reszty. Czy w zamian mogę wydać coś innego? - Hmm... Tak. Poproszę o wydanie okrzyku i córki za mąż. - Nie mam córki, ale mogę się dla pana wydawać przez chwilę. - Przyjmuję propozycję i oczekuję dziecka. - Rachunek? - Dziękuję, nie palę. - Faktura? - Czwarta od dołu, zaraz po "mi". - W takim razie to już wszystko. Proszę przyjść jutro na ulicę Baby Jagi 100/5=20. Tam załatwimy resztę formaliny. Do widzenia panu. - Do widzenia mnie. |