![]() Olłejz ander konstrukszyn © Three Infinite Pointz Ostatnia aktualizacja: 2016-04-24 |
![]() Zimowa jazdaby Crazy Yogurt
Jak co czwartek, jam session w klubie "Od Zmierzchu do Świtu". Wpaść, posłuchać dobrej muzyki, wypić piwko
albo colę w doborowym towarzystwie - zawsze warto. Szybki rzut oka za okno, termometr wskazuje -5°C. Pod
jeansy motocyklowe zarzucam spodnie z polaru, na t-shirta cienki golf, na to skórzana kurtka, cholera, gdzieś
wcięło podpinkę, trudno. Garaż, kluczyki, silnik ochoczo podejmuje pracę. Mruczy. Pod kask kominiarka, na szyję
ochraniacz polarowy, rękawice na ręce. Droga pusta, odkręcam na jedynce i motocykl wyrywa ostro do przodu
podrywając przednie koło. GAAAAZ!!!
Na drodze żadnego auta, w świetle lamp sodowych kłęby pary z tłumików i spod kasku wirując zostają w tyle.
Pojedyńczy spóźnieni przechodnie opatuleni od stóp do głów w watowane kurtki, czapki, szale, bardziej
przypominający ortalionowe bałwanki niż ludzi, z niedowierzaniem gapią się na motocykl pomykający nocnymi
ulicami. GAAAAZ!!!
Bliżej centrum zaczyna się nieco większy ruch, kierowcom samochodów szczęki opadają na widok zimowego bikera,
niektórzy machają, uśmiechając się, inni znacząco postukują się w głowę, ale to wszystko jest nieważne, zdecydowany
skurcz prawego nadgarstka i samochody - i te, z uśmiechającymi się, i te z postukującymi się - zostają w tyle. GAAAAZ!!!
W klubie zdziwione spojrzenia witają czlowieka z kaskiem pod pachą. Na moto? Przy tej pogodzie? Wariat! Tak, jestem
wariat, przytakuję im w myślach. Ale to nieważne. Soczek, cola, koncert, dobrzy znajomi...
Mija 1:30. Jutro do pracy, trzeba się zbierać, żegnam się ze znajomymi. Wskakuję na moto, wyjeżdżam na ulicę, przednie
koło znów odrywa się od ziemi. GAAAAZ!!!
Na ulicy nie ma żywego ducha. Ludzie pochowali się po kątach. Samochodów nie ma. Wyciszam się. Licznik wskazuje więcej
niż pozwalają przepisy czy zdrowy rozsądek. Ale to nieważne. Spajam się z motocyklem, stajemy się jednym, w złożonym
tańcu fizyki i metafizyki. GAAAAAAAAZ!!!
...tunel? Biały tunel. Płatki śniegu padające wokół mnie, podświetlone światłem reflektora, rozmazują się od szybkości.
Osiągam zen, nirwanę, absolut, nieskończonośc, osiagam stan, którego nie jestem w stanie osiągnąć poza motocyklem. Jaźń
oderwana od ciała szybuje gdzieś ponad mną, maszyna jedzie kontrolowana przez niesamowicie skupiony obszar świadomości.
...zwalniam. Na drodze leży już parę centymetrów świeżego śniegu. Zdrowy rozsądek leniwie przejmuje kontrolę. Po chwili
toczę się już spokojnie, leniwie, bez pośpiechu. Wyciszony zupełnie. Wszystkie problemy dnia codziennego odpłynęły.
One gdzieś tam są, ale w tym momencie się nie liczą. Odnalazłem siebie.
...wtaczam motocykl do garażu, wracam do domu, znajoma latarnia przygasa, jak zwykle, kiedy koło niej przechodzę.
Ktoś mówił, że w tym świecie nie ma magii?
|