Czyste szaleństwo :: Historia świata :: Poradnik skauta :: Absurd to za mało :: A to Polska właśnie :: Proza :: Teatrzyki :: Klasyka :: Scenariusze :: Dialogi :: Inne :: Info
Menu na dziś:

Ander Konstrukszyn
Olłejz
ander
konstrukszyn




© Three Infinite Pointz




Ostatnia aktualizacja:
2016-04-24
Czyste Szaleństwo!!!

Zdarzyło się w tramwaju

Czyli jak Yogurt dresiarza spotkał

by Crazy Yogurt
Tramwaj linii numer 2 we Wrocławiu. Ciżba, upał, mnóstwo ludzi, nastrój jakiś taki drażliwy, wszyscy podenerwowani.
Zająłem strategiczne miejsce przy oknie i zająłem się obserwowaniem najbliższego otoczenia.
Oto na krzesełku siedzi młody człowiek.
Przyjrzyjmy się mu bliżej.
Na górze słońce odbija się od łysiny. Nieco niżej znajduje się odsłonięty, opalony kark, nieco tylko szerszy od głowy. Nieco niżej słońce odbija się znów, ale tym razem od grubego, złotego łańcucha. Niżej trykotowa koszulka ciasno wypchana bardzo rozbudowaną muskulaturą, wypracowaną przy pomocy siłowni oraz środków wspomagających. Z boków wystają ręce (po jednej z każdego boku), a każda z nich w bicepsie ma tyle, ile moja noga w udzie, a do ułomków to ja się nie zaliczam. Na jednej ręce słońce odbija się od olbrzymiego, złotego zegarka, na drugiej - od grubego złotego łańcucha. Nieco niżej widać ubranie sportowe trzypaskowe, wykończone na dole obuwiem typu Adidas.
Po tak pobieżnym rzucie okiem na owego młodego, dobrze opalonego z każdej strony, kompletnie wyluzowanego człowieka, spójrzmy dokoła.
Oto dwie kumoszki przycupnęły nad nim i rozmawiają, narzekając coraz to głośniej na to, jaka ta obecna młodzież okropna, bo miejsca nie ustępuje i w ogóle. I że tylko bójki im w głowie. I narkotyki. I wóda.
I oto młodzian z trudem oderwał się od jakże pięknych krajobrazów wrocławskich, odwrócił się w stronę kumoszek i zawiesił na nich swój ciężki wzrok.
Przyjrzyjmy się teraz jego twarzy.
A może lepiej nie.
Szybki rzut oka uświadamia nam, że dziesięć lat bez wyroku to minimum. A po co się narażać. Cichutko pogwizdując patrzymy w innym kierunku, a nagle przycichłe kumoszki delikatnie wiercą się i przesuwają się w kierunku wyjścia.
I oto przystanek. Kumoszki wypadły z tramwaju niczym wystrzelone z procy, a młodzian powrócił do kontemplowania piękna krajobrazu.
Lecz - co to? Do tramwaju weszła staruszka w wieku takim, że najlepiej do niej pasuje określenie "zasuszona". Weszła, rozglądnęła się, po czym wolniutkim krokiem, wspomagając się laską podeszła do naszego dzielnego młodziana, postukała go w biceps, a kiedy ten poszukał jej wzrokiem, wypaliła rezolutnie:
- Proszę o ustąpienie mi miejsca.
Tramwaj zamarł.
Ludzie z paniką w oczach zaczęli się odsuwać od staruszki w obawie, aby przypadkowo nie dostać się w zasięg ramion człowieka, który sprawiał wrażenie, jakby zabawiał się w robienie supełków na rogach dzikich bawołów.
Przymknąłem oczy w oczekiwaniu nieuchronnego, głuchego TOMP po którym cały tramwaj diametralnie zmieniłby wystrój...
Lecz TOMP nie nastąpiło.
Kiedy powoli otwarłem oczy, zobaczyłem, jak dziarski młodzian stoi, a babcia siedzi uśmiechnięta od ucha do ucha i mu dziękuje. Nie jestem pewien, ale chyba nawet jakiś cień uśmiechu przemknął przez ponurą twarz młodziana...
I wiecie co?
To się zdarzyło naprawdę.